86
– Ula, widzisz, kiedy ktoś zwraca się do mnie „Profesorze Carlquist” to ja wiem, że nie chce być moim przyjacielem.
– Wiem Profesorze, ale u nas w Polsce, słowo „przyjaciel – friend” ma jednak inną definicję, niż tam w Ameryce.
– Ale ja chcę być twoim przyjacielem w każdej definicji.
Dwa lata temu, właśnie tak zaczęła się mi przyjaźń z tym pięknym człowiekiem, prawdziwym badaczem i odkrywcą, człowiekiem z krwi i kości, entuzjastą życia, pełnym humoru i dobra. Poczytajcie tu. Sherwin Carlquist wiele lat spędził na Hawajach, z zacięciem studiując tamtejszą florę. Podróżował po całym świecie (w Polsce nie był, ale chciałby zobaczyć Tatry). Odkrył kwitnące pod ziemią rośliny w Australii, oraz to, że niektóre gatunki lądowe, niosą nasiona oceanem, wzdłuż całej Ameryki Południowej, by trafić do zachodnich wybrzeży USA. Jest mistrzem ewolucji drewna. O drewnie wie niemal wszystko. Płakał robiąc preparaty…z chrzanu. Carlquistia to roślina nazwana na jego cześć. Jego życie jest bardzo bogate we wszystko. Także w smutek.
Uwielbiam tego samotnika, fotografa, podróżnika i niepokorną duszę! Dziś ma urodziny. 86! Dziś też byłam w bibliotece, by przeczytać 86 (!) stron jego najnowszego artykułu który ukazał się w tym roku. (Skomentował to tak: „straciłaś tyle swojego czasu!”) Bo Sherwin Carlquist nie zwalnia tempa ani na trochę.
I tylko jedna zabawna historia:
Pamiętam, wstydzącą się siebie, gdy odwdzięczałam się za sprezentowaną mi jego książkę. Słałam przełożone wiersze Szymborskiej i ukradziony z Białowieży liść – pisząc mu tylko, że nadałam po prostu „list”.
Po pewnym czasie odzewu brak. Widzę, że paczka jednak jest już w Santa Barbara. Sherwin nie odpowiada. Nagle:
– Pewnie martwisz się co z „listem” Ula ?
– Czy ja się martwię? Ja już siódmy rozdział wypisuję powieści „Co się dzieje?”! I zobaczyłam całkiem niezłą historię: że pewnie siedziałeś na podłodze, pisząc, – jak to zwykle, dziwnie robisz. Usłyszałeś irytującą muchę. Postanowiłeś ją… zabić, więc podskakujesz, nie trafiasz, źle upadasz i łamiesz nogę w kostce. Leżysz. Mucha lata. Telefon jest w marynarce. Marynarka jest w holu. Ty nie jesteś w holu. Dzwoni listonosz, ma „list”. Nie słyszy cię. Odchodzi postanawiając zwolnić się ze względu na niski indeks doręczenia…
– I’ve loved your story! Ale moja jest inna: dostałem awizo, bo nie dostarczyli mi listu. Wkurzyłem się, byłem przecież w domu. Napisałem pismo do poczty, że: „Nowy listonosz jest tak leniwy, iż nie chciało mu się przynieść do mnie listu, więc napisał, że to paczka! A ja chcę dostać ten list!” No i rumieniłem się wieczorem, bo dostarczyli mi ten twój uroczy „list” wprost do rąk. Szymborska!
Szymborska, Szymanowski, Kieślowski, Miłosz…w Kaliforni, nad brzegiem oceanu u Carlquista żyją naprawdę. Zna ich wszystkich.
Sherwinie Carlquist – ja wiem, że wrzucisz to do Google Translatora – więc napiszę tak, by się on nie męczył i nie zniekształcał na niekorzyść: Happy Birthday to you!