O tym czym jest prawo siły* u roślin i jak człowiek z niego korzysta.
* prawo siły wg Arystotelesa
Na początku warto zaznaczyć jaką treść niesie ze sobą tzw. prawo siły – czyli co to w ogóle jest ? Prawo które wyraża się siłą i wartościuje byt na "wygranych" i "przegranych" jako silnych i słabych. Oczywiście łatwo tu zauważyć pewne analogie z życia codziennego ( szczególnie w Wołominie ), ale nie kryminalistyki ma dotyczyć ten tekst i wcale nie szkoda.
Można się spodziewać, że wśród roślin dochodzi do konkurencji o światło, wodę i w ogóle miejsce do życia, a jak to wygląda?
Najprostszym przykładem jest intensywność wzrostu drzew w lesie i w otwartej przestrzeni. W lesie, z wiadomych przyczyn, u drzew rosnących w tzw. zwarciu, dopływ fali światła jest właściwie wyłącznie "prosto z nieba" mówiąc nieco frywolnie, przez co drzewa konkurując o jego dopływ pną się w górę dając przy tym obraz kształtem korony.
Samotnemu drzewu rosnącemu w szczerym polu kąpiącemu się słońcem w bezmiarze – z fizjologicznego punktu widzenia wysiłek ku osiągnięciu jak największych wysokości – po prostu się nie opłaca, bo po co?
Zachowanie drzew w lesie to odzwierciedlenie konkurencji fizycznej. Nie o tym chcę teraz pisać. Pragnę przedstawić jak rośliny w ramach prawa siły, konkurencji oddziaływają między sobą za pomocą… chemii ( tylko mi tu nie ziewać! ).
Jest to tzw. allelopatia czyli rodzaj roślinnej obrony przy użyciu broni jaką jest chemia. Jest tak, że rośliny różnymi sposobami wydzielają pewne związki do otoczenia ( powietrze, gleba ), a związki te nie są obojętne dla sąsiadów, ba a nawet dla młodego pokolenia własnego gatunku!.
Odbywa się to dokładnie na takiej samej zasadzie jak w tym momencie za moim domem. Mimo, że jest ciepło okno w pokoju mam szczelnie zamknięte, bo sąsiad wypala śmieci. To taki uczłowieczony rodzaj allelopatii. Nikt wokół wyjść nie może, nie sposób otworzyć okna, w powietrzu na dworze w związkach unosi się cała tablica Mendelejewa. Różnica polega jedynie na tym, że sąsiad, chcąc czy nie- truje także i siebie samego, co w tej całej dobijającej sytuacji stanowi jedyny optymistyczny akcent.
Allelopatia to także i oddziaływanie pozytywne co wykorzystuje się m.in. w projektach tzw. bioogrodów czyli układ roślin w takim porządku względem siebie, aby wzajemnie mogły pozytywnie oddziaływać np. pomidory rosną świetnie m.in w towarzystwie fasoli, albo bazylii.
Tak jak już w naukach przyrodniczych jest, że wszystko posiada swą nazwę i należy do jakiejś mniejszej czy większej grupy ( też pod jakąś nazwą ), czyli wszystko ma swoje imię tak i tu zaobserwujesz coś podobnego. Posługując się dość luźnym podziałem organizmów "allelopatycznie aktywnych" na mikroorganizmy i rośliny wyższe dokonano uszeregowania substancji przez nie wydzielanych. Wygląda to tak: Tłumacząc ten schemat krótko powiem: mikroorganizmy chcąc wpędzić rośliny wyższe w marazm wydzielają marazminy natomiast działając równie sympatycznie na mikroorganizmy ( inne ) wytwarzają antybiotyki. Jeśli chodzi o rośliny wyższe, schemat podobny – każdy poczuł moc fitoncydów krojąc cebulę.
Orzech czarny
Drzewo znane już od -hu hu jak dawna ( hu hu znaczy -jak podają źródła -czasy Pliniusza ). Wtedy właśnie zaobserwowano i odnotowano wpływ tego gatunku na inne rośliny, bowiem większość rosnących w obrębie kilkunastu metrów…nikczemnie uśmiercał. Podobne właściwości ma orzech włoski, dość powszechny w Polsce.
Całe zamieszanie wokół orzecha wynika z istnienia jednego związku chemicznego który dobrze znasz, bowiem wielokrotnie przysporzył Ci kłopotu z brązowymi rękami po akcie usprawiedliwionego łakomstwa. Związek ten, to juglon, toksyna znajdująca się w zielonych łupinach.
W tych samych książkach przeczytać można, że ma on ciekawą właściwość, – uaktywnia się dopiero po pewnym czasie bytu w glebie i ponoć zalegać tam może do prawie 2 m głębokości. Juglon hamuje kiełkowanie, ograniczają syntezę białek, zmniejszają dopływ asymilatów. To dlatego pod orzechami – na prawde mało co chce rosnąć. A na koniec niezmiennie i uparcie potwierdzam moją tezę, o tym, że człowiek czasem potrafi być specyficzną jednostką "allelopatycznie czynną", wiem to ja, dusząc się teraz w moim pokoju i każdy kto choć raz latem jechał w zatłoczonym tramwaju. Literatura:
J. B. Harborne; "Ekologia biochemiczna" PWN 1997
Praca zbiorowa pod red. J. Kopcewicza i S. Lewaka "Podstawy fizjologii roślin" PWN 1998